piątek, 23 listopada 2012

Nieważne, gdzie i jak, nie lubię wtedy tworzyć. Zwłaszcza jak zasypiam nad morzem, a budzę się w innym mieście. 
Na trasie przy dźwiękach czarnookiego proszku i wspierających ludzi, z mokrymi wąsami na dłoniach.



Czuła ciepło opuszków jego palców na swoich zimnym ciele. Słońce już zaszło, niespokojne morze, którego fale delikatnie wchłaniały się w  jasny piasek wydawało kojący szum. Jessica przystanęła i położyła się na chłodnej ziemi. Uważnie przyglądała się niebu. Było pełne gwiazd, sprawiających wrażenie oświetlających ją reflektorów. Alkohol płynący w jej żyłach sprawił, że widziała ulewę ciał niebieskich nad swoją głową. Delikatnie muskała palcami piasek, który rozpływał się w jej dłoniach. Zastanawiała się, co robi w nocy sama na plaży. Myślała o Thomasie, który nigdy by jej na to pozwolił. Czuła ciepło opuszków jego palców na swoich zimnym ciele. Teraz, kiedy mieszkała w Miami nie mógł witać ją truskawkami z rana, pilnować, żeby docierała szczęśliwie do domu i zapinać jej kurtki, żeby nie zmarzła. Wierzyła, że oprócz tego nic pomiędzy nimi się nie zmieni. Pamiętała jego słowa, które wyraźnie zapisały się w jej pamięci: sądzę, że nikt sobie nie zasłużył na zaufanie tak, jak ja. Każde pełne przygód dnie i wieczorne powroty wydawały się przez to prostsze. Ufność była budująca. Czuła ciepło opuszków jego palców na swoich zimnym ciele. Teraz wszystko było jej bliższe. Jej ciało rozgrzewało się etapowo, od delikatnej talii po czuły kark. Wiła się z tęsknymi myślami. Pochylający się nad nią Thomas, który teraz powinien być w Chicago, a który obecnie zbliżał się do niej coraz bardziej wydawał się złudzeniem. Czuła ciepło opuszków jego palców na swoich również ciepłym już ciele.  Nie miała ochoty nic mówić. Chciała tylko przywitać się z każdą komórką jego ciała, żeby potem jak najmocniej się w nie wtulić. Kiedy obudziła się w ramionach Thomasa, miała pewność, że nie było on fatamorganą. Usta całujące jej nieułożone włosy były realne. Całe szczęście miała ze sobą, bo czuła ciepło opuszków jego palców na swoich ciepłym ciele.


poniedziałek, 19 listopada 2012


Im bardziej była niedostępna, tym częściej lubili na nią patrzeć. Nie kryli się z tym, że chcieliby ją mieć. Każde zaprzeczenie traktowali jak wyzwanie, a ona grała niewinną. Skupiała spojrzenia, przeszywające wzroki, dumnie unosząc się ponad ziemią, w przekonaniu, że już wybrała do kogo chce być przynależna. 



czwartek, 15 listopada 2012


Stanęłam obok żeby dokładnie widzieć
 jak wszystko płonie. Zwyczajnie wyszłam z siebie wyproszona przez swoje ciało. 
Każdy z nas już dawno podjął jakieś kroki. Próbowałam scalić
 swoje myśli i pragnienia, żeby dowiedzieć
 się, co kieruje mną tym razem. Nie chciałam znowu paść ofiarą schematu. Chociaż może schemat był dobry, tylko jego elementy niewłaściwe. 


niedziela, 11 listopada 2012




Za każdym razy przyrzekam sobie, że wrócę. Ale tylko powroty do pięknych rzeczy mają sens.  



czwartek, 8 listopada 2012




Beznamiętnie podpalam świat i patrzę z jaką łatwością płonie. 



„No więc ona mówiła, że wyszła tego dnia z domu z bukietem żółtych kwiatów właśnie po to, bym ją wreszcie odnalazł, i gdyby tak się nie stało, otrułaby się, bo jej życie pozbawione było sensu.”